Instytut
Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego
NA OBRZEŻACH
RELIGII I FILOZOFII
CZESŁAW CZYŃSKIZbigniew Lagosz
NOMOS
53/54 (2006)
Od
zarania ludzkości religia dostarczała podstaw teoretycznych,
umożliwiających wyjaśnianie istnienia i funkcjonowania
otaczającego nas świata. Dlatego jej rozwiązania kosmogoniczne i
kosmologiczne przez tysiące lat traktowane były jako
niepodważalny dogmat. Jednakże kumulujące się na przestrzeni
ostatnich wieków odkrycia naukowe, zwłaszcza z obszaru nauk przyrodniczych
(np. fizyka, chemia, biologia, geologia, astronomia) spowodowały, iż
zaczęto coraz bardziej zdecydowanie kwestionować wypracowany do tej
pory, dosyć spójny obraz świata. W ten sposób w nasz monolityczny,
pozornie znany i raczej przyjazny kosmos wdarł
się chaos. Nie udało się
bowiem w miejsce dawnego, religijnego obrazu świata zaproponować
obrazu nowego, logicznego i koherentnego, skonstruowanego w gabinetach
naukowców. Okazało się również, iż rozwiązania proponowane
przez racjonalizm także z trudem wytrzymują próbę czasu.
Pojawiające
się co raz rozmaitego charakteru wątpliwości nie dotyczyły
jedynie kwestii sensu istniejącego świata, lecz raczej były
wynikiem pragnienia otrzymania bardziej doskonałych odpowiedzi na
podstawowe pytania egzystencjalne. Bezradność racjonalizmu w wielu
kwestiach dotyczących objaśniania zagadek życia
spowodowała, iż w pewnych kręgach intelektualistów pojawił
się niepokój. Gorączkowo szukano więc jakichś nowych,
pewniejszych propozycji i rozwiązań. Sytuację tę nie
omieszkały wykorzystać rozmaite nurty o charakterze
ezoteryczno-okultystycznym. W swoich programach głosiły one, iż
Bóg i Szatan nie są odmiennej natury, lecz stanowią dwa aspekty tego
samego bytu. A zatem, zwracając się do jednego z tych aspektów, równocześnie
docieramy i do drugiego.
Myśl okultystyczna, tak stara, jak
człowiek, przybrała teraz — głównie od połowy XIX w. — nową
i bardziej rozwiniętą postać. Pojawili się też ludzie
nierzadko prezentujący szerokie horyzonty myślowe, którzy próbowali
łączyć te nowe pomysły z istniejącymi już
prądami religijnymi, naukowymi i filozoficznymi. Nie ulega jednak
wątpliwości, iż — po staremu — większość w tym
ugrupowaniu stanowili rozmaici specjaliści od wiedzy tajemnej i
„magowie", głoszący przedziwne, zaczerpnięte z różnych
cywilizacji (np. z Indii) synkretyczne doktryny i posługujący
się zagmatwaną, trudną do zweryfikowania retoryką.
Jednym z polskich przedstawicieli nurtu
okultystycznego z przełomu XIX i XX w. był Czesław Czyński.
Obserwując jego działalność, można zaryzykować stwierdzenie,
iż poszukiwał on ścieżki, którą — używając
modernityczno-ezoterycznej, a więc mocno pompatycznej terminologii –
przechadzał się sam Bóg. Przy czym poszukiwania swe skupił na
badaniach „ciemnej strony" Boga, promując tym samym tezę o Jego
dualności. Trzeba przyznać, iż Cz. Czyńskiego należy
zaliczyć do grupy czołowych przedstawicieli polskiej ezoteryki.
Jednakże — mimo sporego szacunku, jakim cieszył się w tych
kręgach — nigdy nie zdobył on szerszego rozgłosu o zasięgu
międzynarodowym. Trudno więc porównywać go z postacią tego
typu, jak chociażby Aleister Crowley[1], znany na świecie, a ostatnio także i w naszym kraju.
Czesław Norbert Czyński
urodził się w Turzynku koło Nieszawy w 1858 roku. Był synem
Józefa i Matyldy Czyńskich. Ojciec jego, dzierżawca
posiadłości ziemskich w rodzinnej miejscowości, z powodu
udzielania pomocy uczestnikom powstania styczniowego, naraził się
zaborczym władzom i musiał wraz z rodziną uciekać z kraju.
Miejscem schronienia, jak dla wielu jemu podobnych w tamtym okresie, stał
się Paryż. Młody Czesław, wraz z braćmi, pobierał
nauki w słynnej szkole Batignolles. Po ogłoszeniu amnestii przez
rząd austriacki, zwiedziony złudną nadzieją, Józef
Czyński decyduje się na powrót do Galicji. Dostaje w
dzierżawę folwark, zaś synów swych wysyła do szkoły
realnej w Krakowie. Samobójcza śmierć ojca zaskoczyła
młodego Czesława w trakcie zdawania egzaminów dojrzałości.
Niebawem rozpoczął studia medyczne na Uniwersytecie w Krakowie, których
jednak z powodu braku systematyczności nie ukończył.
Następnie Czyński udał
się do Paryża, celem dokończenia rozpoczętych w Krakowie
studiów. Będąc słuchaczem Sorbony, uczęszczał na
studia kliniczne w szpitalu Charite, w oddziale profesora Luysa, gdzie
otrzymał świadectwo ukończenia kursów stosowanych do hipnoterapii.
Jednym z lekarzy zatrudnionych na oddziale profesora Luysa był doktor
Gerard Encausse[2]
(Papus) — wielki Mistrz Zakonu Martynistów. Dzięki temu spotkaniu w
życiu Czyńskiego zaczyna się nowy rozdział. Jak odnotowuje
w swoich wspomnieniach, spotkanie to miało niezwykle intrygujący
przebieg. W obecności Papusa Czyński hipnotyzował pacjentkę
z niedowładem prawego ramienia. Poprzez wprowadzenie pacjentki w
głęboki trans, udało mu się zniwelować objawy
niedowładu. W trakcie transu, leczona zażądała pióra, aby
wypisać następujące słowa: „zdejmiesz zasłonę z
oblicza „Izydy". Encausse, po przeczytaniu powyższego tekstu,
natychmiast dopuścił Czyńskiego do pobierania nauk w jego
Akademii Hermetycznej, pominąwszy przy tym niższe stopnie. Przyjmuje
on wówczas pseudonim Dr Punar Bhava (w sanskrycie: dusza dążąca
do wyzwolenia) i szybko pnie się w górę w hierarchii Zakonu Martynistów. Już po kilku latach
został mianowany Suwerenem oraz Członkiem Najwyższej Rady.
Źródłem jego utrzymania są wówczas tłumaczenia tekstów i
korepetycje językowe. Powoli wyrabia w sobie poczucie wyższości
nad „światem materialnym", a pierwsze kroki na drodze hipnozy,
stosowanej nie tylko leczniczo, ma już za sobą.
W
karierze tej i zdobywaniu kolejnych stopni nie przeszkodził
Czyńskiemu nawet proces, który odbił się szerokim echem w
całej Europie. Czyńskiego oskarżono bowiem stosowanie hipnozy w
stosunku do baronówny von Zedlitz, mistyfikację ślubu (z powodu braku
rozwodu z żoną Ludmiłą) oraz powołanie fałszywego
pastora (był nim przyjaciel Czyńskiego, pan Wartalski). Wyrok
brzmiał: trzy lata pozbawienia wolności, a karę odbył w
osławionym więzieniu w Moabicie[3]. Zaznał tam
wielu cierpień psychicznych i fizycznych. Warunki panujące w
więzieniu spowodowały u Czyńskiego depresję, która doprowadziła
go do próby samobójczej. Tylko przybycie w porę więziennego lekarza
uratowało mu życie.
Zgnębiony,
wycieńczony głodem i chłodem, począłem zatracać
poczucie swojego ja.
Jakiś tajemniczy, nieuchwytny upiór zasłaniał mi trzeźwe
rozpatrywanie sprawy, aż pozbawiony wszelkiej pociechy, nadziei, aby
ujść tym nieznośnym torturom rozpaczy —
targnąłem się na własne życie...[4]
Dramatyzm
sytuacji zmienił diametralnie jego charakter. Stał się
człowiekiem hardym i śmiało kroczącym przez świat. Tak
śmiało, iż w kilkanaście lat po tych wydarzeniach
Stanisław Wotowski poświęci mu książkę pt. Sekta
diabła, w której opisał postać
wyzbytego skrupułów hipnotyzera, specjalistę od czarnej magii i
głośnego satanistę.
W
1907 roku przeniósł się do Petersburga, co było konsekwencją
— otrzymanej z rąk Papusa — nominacji na Suwerennego Delegata Generalnego
Zakonu Martynistów na Rosję i Polskę. Niezwykłego rozgłosu
nabrała wówczas sprawa rozwiązania przez Czyńskiego
głośnej zagadki kryminalnej[5]. Przypadek ten był znaczący
zwłaszcza z tego powodu, że chodziło o groźnego
przestępcę, którego poszukiwała policja całej Europy.
Otóż pewnego dnia w małym hoteliku w Petersburgu odnaleziono
zmasakrowane zwłoki. Z dokumentów znalezionych przy denacie, jak
również z księgi meldunkowej, wynikało, iż jest to
inżynier Andrzej Gilewicz. Po drobiazgowym śledztwie, policja
ustaliła jednak, że nie jest to ciało inżyniera, a
morderstwo popełnił on sam w celu wyłudzenia polisy
ubezpieczeniowej. Rozesłano międzynarodowe listy gończe, lecz po
Gilewiczu wszelki ślad zaginął. I wówczas do akcji wkroczył
Punar Bhava (czyli Czyński). Za pomocą (jak sam twierdził)
zjawiska eksterioryzacji[6], którego techniczne zasady
przekazał mu Papus, rozpoczął swoje magiczne czynności,
zaś uzyskane w ten sposób informacje przekazał do wiadomości
publicznej. Wynikało z nich, iż przebywający we Francji Gilewicz
ucieka w przebraniu do Niemiec, a towarzyszy mu wspólnik przebrany za
kobietę. Czyński przepowiedział również, że Gilewicz
nie wróci już żywy do Rosji. I rzeczywiście — 16 grudnia 1909 r.
A. Gilewicz został aresztowany w Paryżu, lecz tej samej nocy
otruł się. W ten sposób informacje podane przez Czyńskiego
sprawdziły się, co do joty. Nic dziwnego, że czasy
działalności w Petersburgu były jego najlepszymi latami.
Zakon
Martynistów w Polsce[7] Czesław Czyński zakłada
prawdopodobnie około 1918 roku, opierając przy tym się na
pełnomocnictwach nieżyjącego już wtedy (zmarł w 1916
r.) Wielkiego Mistrza Zakonu. Zakon koncentrował się na
głębokich studiach ezoterycznych oraz badaniach nad magią
ceremonialną. Jednakże śmierć Wielkiego Mistrza miała
wpływ na znaczne ograniczenie działalności Czyńskiego w
ramach Zakonu Martynistów. Przede wszystkim, niektóre dyrektywy przysyłane
z Francji uważał on za błędne. Narastający w ten
sposób konflikt między Czyńskim a przywódcami Zakonu spowodował,
iż podjął on decyzję o założeniu w Warszawie
Zakonu Białego Wschodu. Jedną z przyczyn owego konfliktu i
złamania statutu Zakonu Martynistów było stosowanie przez
Czyńskiego praktyk magii seksualnej, której techniki Czyński
posiadł prawdopodobnie w wyniku uzyskania nominacji w zakonie „Ordo Templi
Orientis" (O.T.O.)[8].
Od
czasu założenia Zakonu Białego Wschodu[9]
sprawy nie układają się najlepiej. U Czyńskiego pojawia
się — jak twierdzą jego najbliżsi – syndrom Boga. Uważa on,
iż wszelkie decyzje, jakie podejmuje, mają wpływ na losy
wszechświata. Także kult szatana wciąga go całkowicie,
doprowadzając do sporej liczby samobójstw wśród jego uczniów. Do
dziś nie ma żadnych poważnych dokumentów ujawniających
działalność tego zakonu. Jego nazwę wiąże
się z procesem satanistów z 1930 roku, choć niektóre źródła
uważają, iż do tego procesu w ogóle nie doszło. Gros
informacji opiera się na artykułach prasowych pochodzących z
tamtego okresu. Najczęściej są to jednak artykuły
zamieszczone w prasie „bulwarowej", a ich rzetelność pozostawia
wiele do życzenia. Całość sprawy w dość
jednostronny sposób ujęła J. Walicka w swej broszurce Kult
szatana.
Pierwszego
samobójcę, Eugeniusza Rostowskiego, policja znajduje
z przestrzeloną głową, a przy nim karteczkę z napisem „z
rozkazu szatana. Bracia oczekują. Strzał, północ" i
hebrajską literę szin (początkową
literą Szeloszeta). Samobójców przybywa, a do ich grona należą:
Bolesław Wójcicki, Lucjan Krzyżewski, Zbigniew Werner oraz dwie studentki
politechniki, Wanda i Beata. Wszyscy zostają znalezieni z tajemniczą
karteczką przy boku. 30 sierpnia 1930 r. rozpoczyna się rewizja w
domu Czyńskiego. W trzy dni później, z polecenia prokuratora,
Mieczysława Siewierskiego, rozpoczyna się oficjalna, zakrojona na
szeroką skalę akcja przeciwko satanistom. Głównymi oskarżonymi
byli Bogdan Filipowski oraz Mikołaj Mikołajewicz Czaplin. U tego
ostatniego, jak zeznają świadkowie, odbywały się
satanistyczne misteria. A oto cytat z „Expresu Porannego" z września
1930 roku:
Do
wzięcia udziału w czarnej mszy [opowiada ów świadek — przyp. Z.
Ł.] Wójcicki kazał mu się przygotowywać przez tydzień,
zalecając zażywanie narkotyków i branie osłabiających
kąpieli. Praktyki te miały na celu wprowadzenie mnie w stan ekstazy i
osłabienia mojej woli. Gdy oznaczonego dnia zostałem wprowadzony
przez Wójcickiego do tajemniczego lokalu przy ul. Puławskiej,
zastałem tam czterech mężczyzn w płaszczach i maskach.
Podłogę zaścielał dywan. Na ścianach wisiały
trójkąty od wrócone, a na jednej ze ścian wizerunek Bafometa, tj.
kozła siedzącego na globie. Przed Bafometem stały dwa
trójkąty z miedzianymi miseczkami, pełnymi narkotycznych
kadzideł. Nagle pojawił się Wójcicki, ubrany w czarny ornat z
wyhaftowanym na czerwono wizerunkiem kozła. Na głowie miał
czerwoną czapkę. Za Wójcickim podążały trzy
zupełnie nagie kobiety. [...] Po dotychczasowej ciszy natężonego
skupienia
rozległy się histeryczne okrzyki i piski kobiet. Narkotyki
zaczęły działać. Trzy nagie kobiety, tworząc
trójkąt przed Bafometem, przypadły do Wójcickiego i
rozpoczęła się powszechna ohydna orgia.
Sam
Czyński, czy to z racji swego podeszłego już wówczas wieku, czy
może dlatego, iż ten proces rzeczywiście nie miał miejsca,
nie zasiadł na ławie oskarżonych. Zmarł w 1932 roku[10].
Cz.
Czyński, uznawany w swych kręgach za wielkiego wtajemniczonego,
pozostawił po sobie ponad 50 publikacji. Prócz dzieł ściśle
związanych z ezoteryką jak Podręcznik do
kartomancyji czyli sztuka wróżenia z kart, posiada
w swym dorobku także szereg innych dzieł, niekoniecznie
związanych tematycznie z kwestiami magii, np. O
sugestji hipnotycznej w pedagogice lub !!1914!!
Przepowiednie polityczne. Publikował w językach
rosyjskim, francuskim i niemieckim. „Nowy Kurier Łódzki" (nr 304 z
1915 roku) w artykule pt. Punar Bhava — Narodowi Polskiemu przypisuje
mu nawet „odkrycie na nowo" sztucznego szkła. Faktem jest, iż
rozpisywał się on na tematy chemii i nauk fizycznych.
Wydaje
się, że duchowym mistrzem Czyńskiego był Gerard Encausse.
Także jego silne związki z Zakonem Martynistów[11]
nie ulegają wątpliwości. Czy jednak można powiedzieć,
że całkowicie i bezgranicznie identyfikował się on z
działalnością i podstawowymi dogmatami tego zakonu? W kwestii
tej pojawić się mogą różne wątpliwości, a brak
miarodajnych źródeł nie pozwala na definitywne ich
rozstrzygnięcie. Przy obecnym, bardzo niepełnym stanie wiedzy,
można tylko wywnioskować, że martynizm nie był jedyną
ideą, z którą identyfikował się Czyński. Już samo
wykluczenie go — człowieka, który był jego głównym przedstawicielem
na terytoriach słowiańskich — z tego ugrupowania rzuca pewne
światło na drogę, jaką u schyłku swego życia
obrał Punar Bhava.
Najprawdopodobniej była to
droga magii seksualnej, praktykowana w innym z tajemnych stowarzyszeń, a
mianowicie w Ordo Templi Orientis. W tym przypadku „dusza dążąca
do wyzwolenia" (a więc Czyński), zamknięta w swej fizycznej
postaci, poszukiwać mogła innych, niż zdecydowanie sztywne i z
gruntu chrześcijańskie ryty Zakonu Martynistów. Z powodu braku
pewnych informacji zdani tu jesteśmy jedynie na domysły. Można
na przykład dywagować: czyżby miejsce dotychczasowego
nauczyciela, jakim był Papus, zajął inny, równie wielki, a
może i największy wówczas mag, Aleister Crowley[12]?
Ślady historii lubią się z czasem zacierać i ustalenie
teraz, czy Czyński zetknął się osobiście z Crowley'em
jest na razie (a może w ogóle) niemożliwe.
W
swych dziennikach i publikacjach żaden z nich nie odnotowuje takowego
faktu. Pozostaje zatem jedynie przestudiowanie rytuałów
wiążących się z nadaniem — wspomnianych wcześniej
(zob. przyp. 1) — stopni zakonu O.T.O., a zwłaszcza analiza udziału w
nich osób trzecich. Jeśli bowiem formuła nadania nie wykluczała
udziału osób ściśle związanych z zakonem, to przy tej
okazji mogło dojść do spotkania „Apokaliptycznej Bestii
666" (czyli Crowley'a) z naszym „Punar Bhavą". Ale — z drugiej
strony — znając praktyki stosowane przez rozmaite zakony ezoteryczne,
można też dopuścić taką możliwość,
iż we wskazanym dniu nie odbył się żaden rytuał.
Równie dobrze Czyński mógł jedynie odebrać dyplom
świadczący, iż nadano mu wspomniane insygnia. Pozostaje zatem
tylko pytanie: czy ta sama data i miejsce nadania tychże godności
Czyńskiemu i Crowley'owi były jedynie zbiegiem okoliczności?
Z kolei,
rozważając niektóre z przesłań Crowley'a, można
odnieść wrażenie, iż są one zgodne ze
ścieżką duchowego rozwoju Czyńskiego. Crowleyowska religia
— thelema — głosi: „Nie ma boga poza człowiekiem".
Człowiek zaś postrzegany jest tutaj jako istota, która — w opozycji
do reszty świata natury — dysponuje mocą kreacji. Crowley
definiował magię jako „naukę i sztukę powodowania zmiany
zgodnie ze swoją Wolą". Innymi słowy, czynił zeń
przedmiot badania ludzkiej intencjonalności (stąd wynikał
postulat „naukowości" magii). Sama zaś nazwa jego religii — thelema (od greckiego
słowa oznaczającego „wolę") świadczyła o tym,
że celem ludzkiego poznania miała być, w miejsce Boga,
„Jaźń". Tę zaś można było poznać tylko
poprzez ciągłą akumulację doświadczeń[13].
Istnieje zatem taka możliwość: Czyńskiego należy
traktować jako jednego z pierwszych, choć zapewne nieświadomego,
spośród wyznawców religii Crowley'a na ziemiach polskich. Świadczy o
tym nie tylko naukowe podejście do systemu magicznego, w obrębie
którego się poruszał, ale również odwoływanie się do
tez najważniejszego dla Thelemitów tekstu — Księgi Prawa. Nie miejsce tu na
szczegółowe omawianie tej „Biblii magicznej nowego eonu", wystarczy
jednak przytoczyć kilka zamieszczonych w niej podstawowych myśli[14]:
Czyń
swoją wolę, niechaj będzie całym Prawem.
Nie masz innego prawa poza Czyń swoją wolę.
„Miłość jest prawem, miłość podług woli.
Obowiązek
wobec samego siebie
1.Uczyń z siebie centrum swojego
wszechświata,
2.Zgłębiaj naturę i moce swego
istnienia,
3.Nigdy nie pozwalaj na to, by jakakolwiek
myśl czy wola innej istoty przeszkadzała
twojej woli,
4.Nie tłum i nie ograniczaj swoich
prawdziwych instynktów, lecz poświęć wszystko
wyłącznej
służbie swej prawdziwej woli.
Nie ulega wątpliwości, że myśli
takie równie dobrze mogłyby wyjść spod pióra Czyńskiego.
Przede wszystkim zaś, rzeczywiście wprowadzał je (lub
usiłował wprowadzać) w życie. Czyżby więc
Czyński rzeczywiście był Thelemitą? Teza jest tyle
śmiała, co zarazem niemożliwa do udowodnienia. Każdy z nas
może przecież stosować w swym życiu praktyki, o których
wcześniej nie czytał ani się nie zaznajamiał z nimi w
żaden inny sposób. Pewne rzeczy (w tym i własne zachowania)
osiąga się instynktownie, a w każdym razie niezależnie od
innych ludzi. Z punktu widzenia filozoficznego, thelema najbliższa jest
myśli Fryderyka Nietzschego. Nie tylko dlatego, że sytuuje się w
opozycji do ładu chrześcijańskiego. W Crowleyowskiej wizji
poznawania siebie samego odbija się też nietzscheański postulat
„pisania własnej historii na nowo".
Przy czym Crowley interpretuje
Wolę, czyli punkt finalny owej wędrówki ku Jaźni, jako
instancję transcendującą jednostkowe „ja". W myśl jego
filozofii okultystycznej osiągnięcie prawdziwej Woli możliwe
jest dzięki przekroczeniu tymczasowych zachcianek, musi być więc
następstwem treningu Woli.
Wszystko
to może zarówno świadczyć o istnieniu jakichś
zależności na linii Crowley — Czyński, jak i o czymś w
rodzaju „braterstwa myśli" i rozwijaniu tych samych (lub bardzo
podobnych) koncepcji równolegle i zupełnie od siebie niezależnie.
Artykuł ten powstał ponad cztery lata temu.
Autor przez ten czas zebrał wiele materiału dodatkowego, który
niebawem ukaże się w wydaniu książkowym.
Używanie ich w jakikolwiek sposób bez uprzedniego,
pisemnego zezwolenia jest zabronione i może spowodować
pociągnięcie do odpowiedzialności cywilnej i karnej w
maksymalnym zakresie dopuszczalnym przez prawo.
Przypisy
[1] Warto
wspomnieć, iż 21 kwietnia 1912 r. Th. Reuss, przywódca zakonu Ordo
Templi Orientis (O.T.O.), nominował Czyńskiego na X stopień tego
stowarzyszenia na terytoriach słowiańskich. Otóż w tym samym
dniu, w tej samej loży podniesiony do stopni świątynnych O.T.O.
33°, 90°, 95° został A. Crowley. Wymienione stopnie związane są
z rytem Memphis Misraim (33 = stopień Rytu Szkockiego Dawnego i Uznanego,
90 = stopień Misraim, 95 = stopień Memphis; stopnie te na
określonych zasadach mogły być jednak przyznawane przez niektóre
inne, niż Memphis Misraim, obediencje masońskie).
[2] Gerard
Encausse urodził się w La Coruna w Hiszpanii 13 lipca 1865 r. Gdy
miał 4 lata rodzina przeniosła się do Paryża. Tam
rozpoczął swą edukację. Jako młody
mężczyzna, poświecił się studiom na temat kabały,
tarota, magii i alchemii. Pseudonim Papus („Fizyk") zaczerpnął z
książki E. Levi. Przystąpił do Francuskiego Towarzystwa
Teozoficznego krótko po jego założeniu przez H. Bławatską w
1884 r. Szybko jednak zrezygnował z członkostwa, ponieważ nie
akceptował fascynacji stowarzyszenia okultyzmem Wschodu. W 1888 r., wraz z
przyjacielem Lucien Chamuelem, założył bibliotekę i
przegląd miesięczny „L'Initiation", ukazujący się do
1914 r. W 1891 r. Papus stworzył organizację „l'Ordre des Superieurs
Inconus", znaną jako Zakon Martynistów. Twierdził on bowiem,
iż wszedł w posiadanie oryginalnych dokumentów Martineza de Pasqually
i że została mu nadana władza według obrządku Louisa
Claude de Saint-Martina. Obrządek Martynistyczny stał się dla
Papusa sprawą nadrzędną i przykuwał jego uwagę aż
do śmierci. Pomimo zaangażowania w magię i sprawy okultystyczne,
G. Encausse znalazł czas na konwencjonalne studia na Uniwersytecie Paryskim,
gdzie w 1894 r. obronił pracę doktorską na temat „anatomii
fizjologicznej". Zostawił po sobie wiele bardzo cennych
książek na temat magii, kabały i tarota. Natomiast Zakon
Martynistów do dziś istnieje jako jedna z najbardziej trwałych jego
spuścizn.
[3]
Obronę swej osoby z — jak to nazywa „gry oszczerstw" — zawarł
Czyński w książce Kartka z tajemnic życia
— opowiadanie kryminalnego procesu odbytego w Monachium w roku 1894, która
ukazała się w 1899 r. w wydawnictwie L. Szkaradziński i s-ka. W
dość nieudolny sposób odpiera w niej zarzuty postawione mu przez
wymiar sprawiedliwości. Fakty, których obalić nie może, zakrywa
dbałością o dobre imię osoby, którą skrzywdził.
Nie istnieje jednakże całkowita pewność braku uczucia
pomiędzy obojgiem. W chwili ujawnienia
się romansu baronówna, pomna braku zezwolenia na trwanie w związku z
mało zamożnym Czyńskim, sugerować mogła uwiedzenie
poprzez hipnozę.
[4] Kartka
z tajemnic życia — opowiadanie kryminalnego procesu odbytego w Monachium w
roku 1894, Warszawa 1899.
[5]
Całość zdarzenia opisał Czyński w książce Magiczeskie
poiski Gilewicza. Astralni wichod, wydanej w Petersburgu
(Księgarnia M.O. Wolfa) w 1910 r., ze wstępem Papusa.
[6]
Eksterioryzacja (ang. OBE – out
of the body experience) — stan
wyjścia świadomości poza ciało fizyczne. Proces
wyjścia polega na wysunięciu się z obszaru ciała fizycznego
jego sobowtóra eterycznego wraz z wyższymi ciałami energetycznymi do
astralu. Stąd potoczna nazwa „podróże astralne". W tym stanie
czas i przestrzeń nie stanowią granicy. Z ciałem fizycznym
istnieje cały czas połączenie za pomocą tzw. „sznura
astralnego", który umożliwia bezpieczny powrót.
[7]
Szczegółowe dane odnośnie działalności Zakonu Martynistów w
naszym kraju zostaną omówione w artykule: Z. Łagosz, Zakon
Martynistów w Polsce, Przegląd
Religioznawczy, Warszawa 2006, 3/221, s. 141 – 148.
[8]
Ordo Templi Orientis (Zakon Świątyni Wschodu) to organizacja o
charakterze ezoterycznym, założona ok. 1895 r. przez K. Kellnera i
Th. Reussa. Jej powstanie ujawniono w 1903 r. w Niemczech w wolnomularskiej
gazecie „Oriflame". Zakon ten początkowo istniał w
niemieckojęzycznej części Europy. Od 1913 r., po
przystąpieniu A. Crowleya, powstała pierwsza poza granicami Niemiec
filia O.T.O. (w Londynie). Rytuały nawiązywały do okultystycznej
tradycji Zachodu i praktyk tantrycznych. W przeciwieństwie do innych
organizacji o charakterze wolnomularskim do O.T.O. przyjmowano również
kobiety. Według Kellnera, magiczne obrzędy o charakterze seksualnym
miały umożliwić zrozumienie tajemnic mistyki
chrześcijaństwa i wolnomularstwa.
[9]
Zakon Białego Wschodu w swej czystej linii przekazu przetrwał do dnia
dzisiejszego. Jednak wszelkie dokumenty na temat jego działalności
są niezwykle trudne do uzyskania. Zakon ten jest obecnie zarządzany
przez bardzo charyzmatycznego przywódcę i eksperta w Paladynistycznej
Tradycji (rycerzy magów). Członkostwo w tym Bractwie można
uzyskać tylko poprzez osobiste zaproszenie. Całość tego
zagadnienia próbuję definiować w swej pracy Wpływ
Aleistera Crowley'a na środowiska magiczne w Polsce XIX w.
[10]
Sporo informacji na temat „satanizmu" w strukturach działalności
Czyńskiego uzyskał R.T. Prinke w swych unikatowych badaniach. Tezy i
dane odnośnie tego tematu umieścił w artykule Doktor
Punar Bhava i polscy sataniści, „Biuletyn informacyjny Stowarzyszenia
Radiestezyjnego w Bydgoszczy" 1986, nr 4.
[11]
Martinez de Pasqually, Francuz hiszpańskiego pochodzenia, urodził
się w 1710 r.
(niektóre źródła podają rok 1727). W 1754 r.
założył on Zakon Rycerzy Masonów — Wybranych Kapłanów
Świata. Za jego pośrednictwem głosił gnostycką
wizję świata jako tworu archetypowego człowieka, który
uległ rozbiciu na niezliczoną ilość obrazów osobowych,
niosących w sobie odbicie boskiego świata, lecz niedoskonałych w
swej fragmentaryczności. Celem zakonu było inicjowanie procesu
scalania: dzięki surowej dyscyplinie, magii ceremonialnej, obcowaniu z
dobrymi duchami oraz modlitwie miał on doprowadzić ludzi do
świata boskiej Jedni. Rozkwit Zakonu widoczny był w latach 60. XVIII
w., a jego świątynie pojawiły się w Bordeaux, Montpellier,
Awinionie, Foix, La Rochelle, Wersalu, Paryżu, Metzu i Lyonie. W 1772 r.
Pasqually wyemigrował na San Domingo. Pozostawił jednak we Francji
liczne grono uczniów. Jednym z najbardziej znanych uczniów Pasqually'ego
był niejaki Louis Claude de Saint-Martin (1743-1803) publikujący swe
mistyczne dzieła pod pseudonimem „Nieznany Filozof. Zainteresował on
i przyciągnął do swych rozważań na temat filozofii
duchowej odnowy śmietankę ówczesnego europejskiego okultyzmu, w tym
między innymi E. Levi'ego i H. Bławatską. Dzięki inspiracji
Martineza de Pasqually i Louisa Claude de Saint-Martina powstała
tradycja okultystyczna nosząca nazwę martynizmu, mająca
postać wolnomularstwa spekulatywnego z zabarwieniem gnostycyzmu,
kabały, magii ceremonialnej, a z czasem także z elementami mistyki
chrześcijańskiej.
[12]
Uważany za ojca współczesnej magii Aleister Crowley (1875-1947) jako
jeden z pierwszych ludzi Zachodu przecierał drogi kontrkultury,
eksperymentując z alternatywnym stylem życia, narkotykami, magią
seksualną oraz przeszczepiając buddyzm na grunt europejski. Nie ma
drugiej takiej osoby, która by w równej mierze wpłynęła na
renesans magii i okultyzmu w XX w., co właśnie on. Erudyta, poeta,
alpinista, mag i ezoteryk. Nazwany przez jemu współczesnych „najgorszym człowiekiem
na świecie", był postacią nietuzinkową. Jego
za-interesowania teorią i praktyką magii, jogą,
kabałą, tarotem przyniosły światu nową religię.
Religią tą była Thelema, miłość poddana woli, w
której indywidualizm, żądza życia i kreacji miały być
ważniejsze od zachowań stadnych i troski o tożsamość.
Crowley stanowił osobowość trudną do zdefiniowania. Jego
przekaz nie znalazł więc zrozumienia w środowisku, w którym
żył. Lecz już po kilkunastu latach jego tezy nabrały mocy,
a jego postać odnajdziemy we współczesnej sztuce, filmie czy muzyce. Crowley posłużył
za pierwowzór bohatera powieści, np. The
Magician W.
Somerseta Maughama czy The Goat-Food God Donie
Fortune. W latach 70. XX w. Snoo Wilson napisał sztukę The
Beast, którą Royal Shakespeare Company wystawiło w
Shaw Theatre, z Richardem Pascoe w roli Crowleya. Beatlesi umieścili go na
okładce swego legendarnego albumu Sergeant Pepper's Lonely
Hearts Club Band pośród ludzi, których lubili.
Jimmy Page z LED Zeppelin przez wiele lat kolekcjonował pisma Crowleya i
na fali tego entuzjazmu zakupił jego dawny dom w Boleskin.
Książki Crowleya wydawane są na całym świecie, a od
paru lat także w Polsce. Również jego największe dzieło,
czyli religia Woli, ma swych wyznawców, a zakony magiczne propagowane przez Crowleya
zasilają coraz to nowe rzesze neofitów.
[13] A.
Crowley, Księgi Bestii w
wyborze, przekładzie i opracowaniu D. Misiuny, Wrocław 2000.
[14] Polskie wydanie:
Magija w teorii i praktyce, Kraków 1998. 15 A. Crowley, op. cit.
Copyright: Łagosz
Zbigniew/wyd. Nomos.
Wszystkie grafiki, zdjęcia i tekst artykułu
podlegają ochronie prawnej na mocy ustawy o prawie autorskim.
Zbigniew Lagosz: NA OBRZEZACH RELIGII I FILOZOFII CZESLAW CZYNSKI
Czesław Czyński: Triomphe de l'occultisme
Rafal T. Prinke: Polish Satanism & Sexmagic
Deutsche Version: Polnischer Satanismus und Sexualmagie
Fetish, Self-Induction, Stigma and Rôleplay. 2011.
Traduction française: Fétiche, auto-induction, stigmatisation et jeu de rôle.
Traduzione italiana: Il feticcio, l’auto-induzione, lo stigma, il gioco di ruolo.
Tlumaczenie polskie: Fetysz. Rytualy. Resocjalizacja: Tozsamosc przez stygmat. Autoindukowana schizofrenia. Odgrywanie ról.
По русски: Фетиш, самоиндукция, стигма и ролевая игра.
O.T.O. Phenomenon content
page | main page
| mail What's New on the O.T.O. Phenomenon site?
Scattered On The Floor
Browsing Through The Rituals
|